poniedziałek, 13 października 2014

Od Charlie

Ja,Lilly,Cate i Swizz znaleźliśmy wyspę niedaleko rzeczki...Właściwie na rzece.Była ona naszym niby "klubem".Pewnego dnia poszłam sobie na tą wyspę. Czułam czyjś zapach i obecność ale nikogo nie widziałam i nie słyszałam.Zastrzygłam uszami odwracając częściowo łeb w prawo,a potem w lewo by wyczuć z której strony zapach był mocniejszy.Gałąź trzasła i odwróciłam się odruchowo zamykając oczy,biorąc głęboki wdech i odsłanianiem zębów.Nikogo nie było...Trochę się zaniepokoiłam i z niepewnością zawołałam :
-Pokaż się tchórzu !-
Niestety odpowiedziało tylko echo.Po chwili z głębi lasku dobiegł lekki i płynny dźwięk...To był głos jakiegoś wilka. Jego słowa zabrzmiały dość niepokojąco :
-Nie wystrasz się tylko ,gdy echo odpowie.-powtórzył
Liście się poruszyły,gałęzie trzaskały,ptaki zaczęły drzeć dziób na całą wyspę i zza krzaka wyskoczył wilk.Był czarny miał pocharatane łapy,z pod oka leciała mu krew ze świeżo zdrapanej rany. Oprócz ran miał na prawej łydce ciemno szary półksiężyc i grzywkę zasłaniającą pół lewego oka.
-Spadaj !- warknęłam
- phhh...-wypuścił powietrze i ugiął się ze śmiechu
-Z czego ryjesz ?! Won mi stąd pchlarzu jeden !- Zdenerwowałam się
Wilk nie odpuszczał.Ciągle się śmiał...Był bardziej upierdliwy niż moja matka (bez obrazy) gdy gdzieś idę.

<C.D.N>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz