piątek, 27 czerwca 2014

Od Cate


Co za nuda! A ma być tak fajnie w te wakacje... Ale nie będzie! Kora powiedziała że nigdzie się nie wybieram. Bo po co???  Ta matka... Nie dość że nie moge sobie przyjaciół znaleść to jeszcze nie moge wyruszyć na przygode! A dzisiaj koniec nauki! Ta matka to nic nie widzi...  Szłam sobie przez brzozowy las i cud, niecud szedł sobie Swizz, mój kuzyn.
-Witaj Cate!-powitał mnie.
-Tak, cześć...-odpowiedziałam obojętnie.
-Co robisz?-zapytał.
-Planuje trase mojej ucieczki...
-Ucieczki?-zdziwił się.
“O kurcze, wypaplałam...,,-pomyślałam.
-Ucieczki mojego królika...-palnełam po chwili.
-Hodujesz kóliki???
-Eee... Tak...
-To świetnie! Ja chciałem kiedyś hodować borsuki!-pochwalił się.
-Super...
-No wiem że super...
Nie wiem czemu ale Swizz zachowywał się tak jak ja, a ja jak on... Dziwne...
-Słuchaj... Byś mógł sobie pójść... Przeszkadzasz mi...-lekko zaczełam go wyganiać...
-No dobrze...-odparł smutno.
Planowałam droge ucieczki dla siebie nie dla jakiegoś królika... ,,Gdybym miała królika to bym dawno go zjadła. Chce wyruszyć na przygode! Na wakacje! Znaleść przyjaciół! A nie siedzieć i z nim w lesie i nie wiadomo o czym paplać! Jestem spakowana i teraz w tej chwili wyruszam nikomu nic nie mówiąc... Musze uciec bo jeszcze Swizz mnie dogoni...”-myślałam. Wyszłam za granice watahy i poczułam głód...
-Ojejcia... Ale ja głodna.-powiedziałam sama do siebie. Na szczęście i nie szczęście ujżałam jelenia i... basiora. Właśnie gonił tego jelonka... Całe szczęście że się uczyłam polowania w takich przypatkach... Być sprytniejszym... Zabiec jelenia od przodu jeśli jeden wilk biegnie za jeleniem i śniadanko moi państwo jest moje! No i tak zrobiłam i jelonka schwyciłam! Bombcia!
-Ej! To moje śniadanie!-zawołał.
-Było twoje, teraz jest moje!-odpyskowałam.
-Nie bądź taka mondra! Należysz do jakiejś watahy?
-Nie... Właściwie to uciekłam...-odpowiedziałam.
-To się dobrze składa! Zapytam się ojca czy cię przyjmnie. Przydała by się taka ładna wadera jak ty... I do tego taka sprytna...-zaczoł mnie podrywać.
Uległam jemu... Był strasznie przystojny... Zakochałam się...
-Okej... Czemu nie... Zostać waderą syna Alfy...
Basior uśmiechnoł się do mnie. Od wzajemniłam uśmiech.
-Jak masz na imie?-zapytałam.
-Taro. A ty?
-Cate.
-Bardzo ładne.
Dotarliśmy do jakiejś wielgachnej jaskini.
-Mieszkasz tu?-zapytałam pewnie.
-Tak. A tam siedzi mój ojciec.
Podreptaliśmy do do siedzącego Alfy.
-Witaj ojcze! To moja nowa wadera. -przywitał się i mnie przedstawił.
-Dzień dobry.-również się przywitałam.
-Dobry! Ależ to cudowna wiadomość! Będzie ślub! Taro, zostaniesz Alfą!-ucieszył się Alfa. -Ta twoja nowa Wadka jest leprza od Hicioliny!
-Jestem Cate.-wymamrotałam pod nosem.
-Cut, witaj w naszych progach!-powitał mnie przyszły teść.
-Tato, nie Cut, tylko Cate.-poprawił Taro.
I tak przebiegła cała rozmowa. Poszliśmy spać.
Noc przebiegła spokojnie... Nazajutż wstałam i niespodziewanie Taro wyskakuje z pytaniem:
-Wyjdziesz za mnie Cate?
-Ja!? Tak szybko?
-Nie będe zwlekał. Dziś jest pełnia. Idealny dzień na śub. To jak?
-Taro, wyjdę za ciebie.
I zleciał dzień cały, przed ślubny. Nastała północ, cała wataha zebrała się na ślubie. I się zaczeło:
-Zebraliśmy się tutaj by uczcić święto dwóch wilków, Cate i Tarego. Zacznijmy ceremonie. Czy ktoś ma jakiś sprzeciw?-zaczoł Alfa.
-Tak, ja mam...-powiedział ktoś cicho że nikt nie usłyszał oprucz mnie.
-Czy Ty Taro chcesz poślubić Cate?
-Tak, chce.
-A czy ty Cate chceż wyjść za Tarego?
-Ta...
-NIE! CATE! NIE WYCHODŹ ZA NIEGO!-nagle wbiegł Swizz.
-Swizz... Co ty tu robisz...-szepnełam
-CATE NALEŻY DO WATAHY DIAMENTOWEGO KŁA! NIE BĘDZIE WASZĄ ALFĄ!
-Cate, czy to prawda?-zpytał Taro.
-ZABIĆ CATE! ZABIĆ CATE! TĄ OSZUSTKĘ! ZABIĆ JĄ!-zaczoł wołać tłum wilkó z watahy.
-Cate, uciekajmy...-szepnoł Swizz.
I uciekliśmy w głomb lasu.
-Swizz! Co ty zrobiłeś!-krzyknełam na niego.
-Po za uratowaniem cię od ślubu z tym czymś to nie.
-URATOWANIEM?! U R A T O W A N I E M?! CHYBA POPSUCIEM WAKACYJNEJ PRZYGODY!!!  ZOSTAW MNIE! IDŹ SOBIE! NIE CHCE CIĘ ZNAĆ! POPSUŁEŚ MI MÓJ NAJWAŻNIEJSZ DZIEŃ W ŻYCIU!!!
ŻEGNAM!
I pobiegłam nie wiadomo gdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz